I tak po ponad czteroletnim zastoju znowu zaczęłam rysować. Sięgnęłam także po farbki wodne i jestem zaskoczona, z jaką łatwością się nimi obsługuję. Biorąc pod uwagę moją wieczną wojnę z wszelakimi farbami, jest to niesamowity zwrot akcji.
Jednakże to nie o akwarelach dziś chcę napisać. Na samym początku lipca natknęłam się na bardzo inspirujące rysunki wykonane specjalnymi markerami firmy Copic. Na początku myślałam, że były to obrazy pokolorowane w photoshopie czy SAIu, nie mogłam uwierzyć że da się tak gładko i płynnie cieniować ręcznie. Zero smug, widocznej tekstury, coś wspaniałego. Od razu ich zapragnęłam, niestety musiałam z tym poczekać do powrotu do Polski.
Ale wreszcie udało mi się upolować kilka Copiców! Zdecydowałam się na Copic Ciao, ponieważ są tańsze od wersji Copic Sketch, co mojemu studenckiemu portfelowi bardzo odpowiada. Do samego końca nie byłam pewna, czy będą mi te markery odpowiadały, zakupiłam więc tylko 6 sztuk - dwa cieliste, dwa turkusy i dwa fiolety.
Pomazałam nimi co nieco i się totalnie zakochałam.
Aktualnie w swojej kolekcji mam 17 pisaków oraz 2 multilinery.
Na razie zamierzam uzbierać wszystkie odcienie ciepłej i zimnej szarości, następnie chcę kupić resztę fioletów. Mam też chytry plan poproszenia rodziny i znajomych chcących mi sprezentować coś na urodziny, by zamiast wymyślania kupili po jednym Copicu. :3
Najświeższy rysunek, z niedzieli. Szybki autoportret.
Tak poza tym to zaczął się ostatni dla mnie rok akademicki, czas zbierać się do napisania licencjatu. Żebym tylko wiedziała, na jaki temat chcę pisać... ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz