Pokazywanie postów oznaczonych etykietą outfits. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą outfits. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 lutego 2015

Quick tea time


Większość egzaminów za mną. Powoli zaczynam swobodnie oddychać. Jeszcze tylko poniedziałkowy egzamin z tłumaczeń, czwartkowy z angielskiego i mogę przywitać trzy tygodnie ferii.Trzy tygodnie intensywnych treningów, relaksu i pisania pracy licencjackiej (trzeba kiedyś się za to zabrać).

Załatwiłam sobie kartę multisport na marzec, yeah! Teraz już nic mnie nie powstrzyma przed staniem się mhrocznym koksikiem.

Jakiś czas temu spotkałam się z Niną i Arturem w Dekadencji, porozmawiać i przy okazji ustalić kolejny spooky meeting. Specjalnie wystrojona nie byłam, a miałam przed spotkaniem zajęcia na uczelni i po spotkaniu czekały mnie zajęcia z rozciągania, więc skupiłam się na ubraniu się ciepło i wygodnie. Ale hej, casuale też mogą być fajne.

✞  skirt - thrift shop sweater - H&M shirt - CDN legwarmers - thrift shop shoes - Deichmann   tights and over knee socks - market rings - gifts tattoo choker with pentacle - Holycreep! Hamsa necklace - gift crystal necklace - made by me

 *hairflip woosh*


A tu piękne rzeczy które dostałam od Moon na gwiazdkę. Wężowy pierścionek użyty w powyższej stylizacji jest właśnie od niej <3


wtorek, 14 października 2014

Awake

W ubiegły weekend w Łodzi odbywały się targi kamieni i minerałów Interstone, na które czekałam już od kilku tygodni. W poprzednich latach nie udało mi się na nie trafić więc tego roku zdecydowanie nie mogłam sobie odpuścić. Choć miałam iść ze znajomymi, wyszło na to że wybrałam się tam sama - nawet lepiej, bo zatopiłam się całkowicie we własnych myślach i bardzo odprężyłam. Mimo wszystko po chodzeniu między stanowiskami przez prawie 4 godziny nogi zaczęły mnie trochę boleć. Dla minerałów wszystko <3

Upolowałam to.

Najdroższe z całej gromadki były pierścionki, ale wcale nie żałuję zakupu. Jeden dla mnie, drugi sprezentowałam mojej mamie, kupione w ramach prezentu urodzinowego dla samej siebie i podziękowania mamie za 22 lata trudów i wesołych chwil.
 Mój jest z niebieskim szafirem, dla mamy z zielonym szmaragdem, jak jej oczy.

Jeśli chodzi o ubiór, podstawą były dla mnie wygodne buty koniecznie z płaską podeszwą. Było wręcz gorąco jak na październik, co pozwoliło mi wyjść z domu bez konieczności zakładania swetra czy bluzki z długim rękawem.

 Kamizelka jest warta przedstawienia: to dzieło miło spędzonego popołudnia razem z kochaną Niną, która wytłumaczyła mi z cierpliwością mędrca jak zabrać się do szycia takich oto obiektów. Trochę jej pomogłam, przeszywając brzegi tu i ówdzie oraz wymyślając jak to ma wyglądać. Wkład mojej pracy oceniam mimo wszystko na 10% ^^"
Uwielbiam ją ;__;
 Ostatnio trochę szaleję z ilością pierścionków ^^"

  trousers - Terranova shirt - H&M hat - vintage vest - LFDT shoes - market crystal earrings - Sadir Jewelry   bag - Lokaah rings - mostly H&M necklace - made by me


 Już jutro odbędzie się dawno wyczekiwany koncert Tycho! Szaleję z radości *_______* Jadę tam razem z przyjacielem i już czuję tę wyborną atmosferę.



Last saturday I went to Interstone, big event that happens twice a year in my city. You can buy there shiny stones, precious gems, beautiful jewelry, fossils... everything!
I bought items visible on the photo - rings were the most expensive of them all, but I just couldn't resist. Also, when you look at it from the other side - it was a great deal to pay this little for 2 rings with real emerald and sapphire. Normally it would cost me twice as much.
Green one was a gift for my mom, and dark blue I bought for myself.

The weather was just great. Warm enough for me to go out without long sleeves.
Please pay attention to my new vest - I've got an idea of making it this way, but all the work was done by amazingly skilled friend Nina <3 you totally should check her fanpage  > LFDT<


Tomorrow I'm going to Warsaw to the concert of my favourite band - Tycho. Love them love them and I'm already going crazy!!

niedziela, 8 czerwca 2014

Clear skies above us.

Spontaniczne spotkania są fajne. Towarzyskie wiewiórki też. Egzaminy już nie.
Środowy szybki zestaw, w którym (przynajmniej w moim odczuciu) sensownie wykorzystałam moje ukochane legginsy od Punk Rave. Choć mam je już od ponad 1,5 roku, nigdy nie miałam ich na sobie, bo ciężko było mi dobrać pasującą resztę. A kieruję się zasadą, że do legginsów muszę mieć bluzkę/sukienkę o długości minimum zakrywającej pupę, przez co na starcie odpadło 90% zawartości mojej szafy.
Ale w poniedziałek udało mi się upolować idealną bluzkę, spełniającą wszystkie moje wymagania. Niedawno kupiłam też wymarzone buty i zestaw stworzył się sam.

Zdjęcia robione przez wielebnego Żuczka. W tle piękne budynki łódzkiego skansenu.

  leggins - Punk Rave blouse - thrift shop hat - vintage shoes - H&M   bag - Restyle glasses - C&A




Gratis zdjęcie zrobione w domu przez mojego brata. Gdy zobaczyłam na jego biurku czapkę beanie i okulary, to było silniejsze ode mnie - MUSIAŁAM je założyć : D Przez chwilkę aż kipiałam swagiem.

Yumi approves ;>

Część egzaminów już za mną. Teraz tylko muszę dotrwać do 20 czerwca i wybywam na 6 dni do Holandii. Wreszcie.
Wczoraj wróciłam z Poznania, gdzie przez 2 dni odbywały się warsztaty ADD dla dziewczyn. Nie mogę się ruszać, chodzę jak kaczka, takie zakwasy mam x_x Ale warto było ;>

czwartek, 8 maja 2014

I'm in misery where you can seem as old as your omens.


Ostatnio mam wiele zmartwień na głowie, między innymi nadal niemogący za bardzo chodzić ojciec bądź chory na raka wujek, do tego zbliżająca się sesja i skumulowane projekty parkour. A ja nadal mam jedynie dwie nogi, dwie ręce i jedną głowę, dlatego wszystkiego na raz nie umiem ogarnąć. Stwierdzam lekkie przegrzanie systemu...



Ostatnio coraz łatwiej przychodzi mi eksperymentowanie w kwestii ubioru. Staram się łączyć rzeczy, które wcześniej nigdy bym obok siebie nawet nie położyła. Czasami utwierdzam się w przekonaniu, że jedno do drugiego nie pasuje, a czasami ze zdziwieniem odkrywam, że źle nie jest i nawet nieźle to wygląda.

Owocem takich eksperymentów jest poniższa stylizacja. Ten biały kardigan leżał u mnie w szafie przez długi czas, sama nie wiem skąd się wziął. Prawdopodobnie mam go po babci, tak samo jak kapelusz.



Teraz jak patrzę na te zdjęcia to widzę, że buty chyba nie pasują. Niestety nie miałam innego wyboru, bo poza tymi mogłam założyć ciężkie workery. Ale niedawno kupiłam sobie nowe lekkie buty na grubej podeszwie, coś w stylu creepersów, które będą bardziej pasować do tej sukienki.


  lace cargidan - vintage dress - New Yorker shoes - CCC bag - Restyle  stone necklaces - gift from father studded bracelet - gift glasses - C&A ♥  hat - vintage


Urosły mi ładnie paznokcie, choć są dość miękkie i podatne na zadzieranie się. Muszę kupić buteleczkę oleju rycynowego, bo bardzo mi ostatnim razem pomógł - był głównie na włosy, ale dłonie też skorzystały z jego dobroczynnych właściwości. Jakiś miesiąc temu skończyła mi się ostatnia buteleczka, a nie mam nigdy po drodze by wreszcie wstąpić do apteki.






Zmieniłam także lekko kolorystykę bloga, wcześniej było jakoś za jasno według mnie.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Milk, cows, tea.



Przedziwnym sposobem udaje mi się ostatnio prowadzić bloga wyjątkowo regularnie. Postanowienie w końcu wcielone w życie.

Łódzkie spotkanie forum spookyfashion odbyło się już jakiś czas temu, a ja mimo posiadania zdjęć prawie od razu po spotkaniu nie chciałam o tym pisać przed opublikowaniem wpisu o farbowaniu moich włosów, w międzyczasie stworzyłam podwiązkę o której też chciałam wspomnieć... i samoistnie odwlokło się to w czasie.

Sobotni meeting odbył się tradycyjnie w herbaciarni Dekadencja. Spóźniłam się godzinę przez pranie firanek, ale na szczęście wszystko się dopiero rozkręcało. Do teraz z uśmiechem wspominam niektóre nasze tematy >D Ale jesteśmy do szpiku kości złe, od początku było wiadomo.


Była to świetna okazja do założenia mojej nowej koszuli z New Yorkera. Choć kosztowała sporo, całkowicie skradła mi serce. Postawiłam także na dodatki.

(Zdjęcia dzięki uprzejmości Ra)

To właśnie koronkowy tył mnie zauroczył i zadecydował o kupnie koszuli. Założyłam koszulkę pod spód by nie było gołych pleców (jeszcze za zimno na takie rzeczy).

  coat - secondhand shirt - New Yorker tights - market shorts - handmade by me shoes - market bag - Restyle.pl  stone necklace - gift from my father cross and stars necklaces - mainly birthday gifts studded bracelet - Rock shop rings - gift from my mom hat - vintage ♥  ear cuff chain earring - Lokaah


Włosy mi lekko zzieleniały, dlatego czas nałożyć farbę drugi raz. Mimo to jestem bardzo zadowolona z trwałości Elumenu - przy tak częstym myciu normalny toner dawno już by się spłukał do nieokreślonego blondu. Poza tym w rzeczywistości włosy nadal są bardziej turkusowe niż zielone, na zdjęciach tego nie widać.

Myślę, że jeszcze długo pochodzę w turkusie. Kupiłam już fioletowy Elumen - tak na wszelki wypadek - ale teraz, gdy przyzwyczaiłam się do mojego nowego oblicza, mniej ciągnie mnie do zmiany (przyznam, że w pierwszych chwilach po ujrzeniu się w lustrze totalnie spanikowałam :P ) i nie będę przyspieszać wypłukiwania się koloru szamponem z mocnymi detergentami. Dopiero gdy zużyję całą tubkę turkusowej farby przerzucę się na fiolet. Do tego momentu uzbieram także wystarczającą ilość zdjęć, by mieć porównanie i zdecydować się ostatecznie na ten czy inny kolor. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dla mnie korzystniejsze...






EN:

After few months girls from spookyfashion managed to meet again! We had an amazing time, talking about sewing, memories from childhood, cows, milk, fabrics and so on. All of this happened while drinking delicious tea (and not only tea, mhehe).

As you may see, my hair look kinda.. green-ish. I guess it's because of the camera, in real life it still is turquoise! The colour is just not that intense, that's why I'm going to refresh it soon. I also bought violet Elumen paint - my plans were to remove turquoise quickly and apply new paint... but now, when I got used to this hair colour, I think I will keep it as long as possible.




środa, 19 marca 2014

Wrapped in piano strings.

Dzień zaczęłam wspaniale, znajdując dziesięciozłotowy banknot w kieszeni spodni, i prawdopodobnie tym sposobem wykorzystałam dostępny limit szczęścia na dziś.
Być może zezłościłam bogów, nie odkładając kubka do zmywarki. Kto wie. Niestety matka Natura też obrażona i od brzasku nieustannie pada.

Zaczęło się od kłótni z rodzicielką w łazience. O kurczaka, niestety nie jest mi dane wiedzieć o co chodzi. Następnie bluzka naszykowana na dziś zsunęła się z wieszaka, wpadając prosto do kociej kuwety (która swoją drogą zazwyczaj stoi w całkiem innym miejscu o.Ó). Zamiast więc jeść spokojnie śniadanie, popijałam na szybko herbatę susząc suszarką przepraną bluzkę. Czarę goryczy przelała wiadomość od kolegi, który miał wydrukować i przynieść moje prace na sakubun - dziś go nie będzie. I tak, w połowie ubrana, zmęczona po nieprzespanej nocy zdecydowałam, że świat się nie zawali od mojej dzisiejszej nieobecności.

Jestem nikczemnikiem i podkradłam bratu lustrzankę. Bo nie ma nic lepszego od sweet foci dobrej jakości.

Bluzka nadal mokra, więc musiałam znaleźć coś innego. I zdecydowałam się pójść w warstwy (łącznie 3 swetry: cienki czarny golf, na to długi luźny i podchodzący pod sukienkę sweter z lejącym się dekoltem, a na wierzch cienka delikatna asymetryczna narzutka), troszkę urban gothic.



  long sweater - gift black turtleneck jersey - Carry outer sweater - mom's wardrobe shoes - market bag - Restyle.pl  hamsa necklace - gift from Israel stone necklace - gift bracelets - India shop ripped tights - handmade hat - vintage ♥  leg warmers - market


 Z makijażem trochę zaszalałam. Zawsze bałam się czerwonych szminek, a tu niespodzianka - nie jest tragicznie! Przez tumblra zdecydowałam się na zrobienie eyelinerem trzech kropek na czole, i muszę powiedzieć że takie coś bardzo mi się podoba.

Muszę tylko zrobić coś z brwiami. Są takie bezkształtne, bezkonturowe, gdyby nie kredka do brwi to wyglądałabym komicznie.

 Powoli wprawiam się w szybkim makijażu oka. Eyeliner w pędzelku zaczął być posłuszny mym rozkazom. Od jakiegoś czasu bardzo polubiłam powiększające oko kreski i "puppy eyes".



 Psst: pod spodem mam krótkie spodenki. Miały być widoczne, ale po zmianie górnej części sukienko-sweter wszystko ukrył. I też jest dobrze, a mi w tyłek cieplej ^^



Heheszki.




EN:

Dear sleep, where did you run off to? Couldn't close my eyes for any single minute last night. Arrgh.
Morning was a total disaster, including my new precious blouse I planned to wear today falling to the cat tray. Why. Whyy.

Luckily I managed to create even better outfit, urban gothic - inspired. Main rule: layers!
I also experimented with make up. Red lipstick is not that bad afterall... I always used to think I'll look ridiculously, so in fact I had no guts to try. My bad.
Oh, now I see that those tiny dots between my eyebrows aren't as straight as I thought. Maybe I should paint them bigger next time. Or choose a different shape? Let me know what you think.




poniedziałek, 17 marca 2014

Where'd You Go?


W kategorii regularność pisania powinnam dostać nagrodę pocieszenia za ostatnie miejsce.

Dużo się u mnie dzieje, Powoli nawet wypełniam wnętrzności mojej szafy czymś sensownym, lecz nie mam czym robić dobrych zdjęć w plenerze. A nie chcąc wrzucać zdjęć poczynionych komórką, kończy się na tym, iż nie piszę nic. I tak moje postanowienie sobie pięknie wygasło w ciemnym kącie zapomnienia.

Postanowiłam więc na razie radzić sobie z samą komórką, bardziej skupiając się na treści wpisów.

Niedługo powinnam zrobić wielkie porządki biżuteryjne. Postaram się pożyczyć aparat brata i udokumentować posiadane ozdoby. Sama jestem ciekawa, ile zostawię, a ile zdecyduję się sprzedać.

Zestaw z dziś:



skirt - second hand stud bracelet - gift star bracelet - handmade sweater - mom's wardrobe shoes - Deichmann bag - Restyle.pl  necklace - made by me earring with chain - Lookah
 

 Eksperymentuję ostatnio z kolorami włosów i fryzurami. Królują głownie warkocze (duży wpływ książki "Igrzyska Śmierci", którą się zaczytuję w wolnych chwilach). Ostatnio udało mi się także zrobić warkocz inspirowany Elsą z "Frozen". 

Choć pogoda od kilku dni jest wyjątkowo przygnębiająca, zebrałam się w sobie i gruntownie posprzątałam pokój, wliczając małe przemeblowanie. Od razu jest inaczej, w pewnym sensie świeżo. Ale ja lubię częste zmiany w otoczeniu. Jedynie mój kot nie może się przez chwilę zorientować gdzie co się znajduje ;)


Potrzebuję więcej waniliowych świeczek. Albo olejek eteryczny o takim zapachu. Koniecznie.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Time, stop!


 Choć od ostatniego wpisu minęło kilka miesięcy, mam wrażenie że dosłownie chwilę temu był jeszcze październik. Czas leci tak szybko gdy ma się wiele obowiązków wypełniających grafik po brzegi. Nie ma czasu patrzeć na zegarek i obserwować przesuwające się wskazówki... Totalnie jakbym wisiała w czarnej i ciemnej przestrzeni kosmicznej.

Całą świąteczną przerwę wraz z Lubym spędziłam u siebie, ćwicząc na mieście, grając w Knights & Dragons (moje nowe uzależnienie, powoli zmieniam się w prawdziwą gaming girl >.<) i jedząc. Muszę przyznać, że Cyriel był zachwycony polskimi świątecznymi potrawami :P

Potem trzeba było wrócić na uczelnię, a chwilę później - dzień dobry, tak, to ja - Sesja.

W sumie doszłam do wniosku, że studenci są dokładnie tacy jak polscy kierowcy. Choć zima i sesja są zawsze w tym samym momencie, to oczywiście nikt się nigdy tego nie spodziewa i wszyscy są zaskoczeni...


Moim postanowieniem na miesiąc Styczeń jest zwiększenie częstotliwości pisania na blogu. Z tym o parkour nie mam problemów, niestety tutaj coś mi nie idzie. Głównym powodem jest brak zdjęć - a to wynika z braku dobrego aparatu. Od czasu do czasu uda mi się pożyczyć lustrzankę od brata, ale to niestety rzadkość. Na szczęście teraz mam nowy laptop z działającym portem USB, więc mogę samodzielnie zrzucać zdjęcia zamiast męczyć o to brata. Dlatego żywię nadzieję, że brat zacznie częściej pożyczać mi aparat :3

Chaotyczny wpis dziś, ale usprawiedliwiam się brakiem czasu, bo trzeba się uczyć na egzaminy. Za to dodaję zdjęcia mojej stylizacji miesiąca. Lolita inspired, niestety puff mógłby być większy. Szczerze mówiąc wyszło mi to zupełnie przez przypadek, wszystko dzięki byciu nieodporną na mróz. W spodniach mi strasznie zimno, więc wolałam założyć grube rajstopy i spódniczkę. Ale w jednej mi było za zimno, gdy nałożyłam drugą, to mimo licznych falban i właściwości ocieplających jej satynowy 'blask' całkiem nie pasował mi do niczego. Tak więc na sam wierzch wylądowała trzecia spódniczka, dla wyglądu. Nim się obejrzałam, utworzył się jak na mnie niezły puff. Wystarczyło dodać ładny czarny sweterek do czarnej gładkiej bluzki i oto efekty. Może stricte gothic lolita to nie jest, ale mi się bardzo podoba. Szczególnie, że to moja pierwsza próba.

Muszę jeszcze skompletować odpowiednią biżuterię, bo zorientowałam się, że nie mam praktycznie nic na szyję, a mój dusik tu niestety nie pasował.



skirts - second hand blouse - second hand sweater - gift from my friend shoes - Deichmann earrings - gift  necklace - gift earring with chain - Lookah




 Quick and short post today, sorry. Because of exam session I have no time for blogging, training, in fact for anything >.<

But happiness overwhelms me and tigerflies are tickling me from the inside.
2 weeks ago I bought the flight tickets, and upcoming winter break I am going to spend together with my beloved one in his city. Now only 13 days to go! But firstly I have to survive my exams...

On the photos you can see my gothic-lolita inspired outfit. I created it totally by accident, by wearing 3 skirts - it's so cold outside, that trousers are not a good option. When I realised, that skirts are making quite nice puff, I added this fancy sweater I got from my friend. Black boots are matching this set perfectly, oh I'm so happy I bought them one year ago!

I need to buy or make some new jewelry. I have nothing what would match this outfit :(  Only few rings and silver earrings with white zirconias. My makeup is simply silver and black eye shadow and black eyeliner. I didn't want to make it over-the-top.


I decided to post here more often, call it New Year Resolution (but because I make resolutions every month, it's not a big deal for me). The problem was no access to a good camera. Luckily I solved this problem :)


środa, 25 września 2013

Life's a game made for everyone, and love is the prize.



"Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me"



 



Hello everyone! 
I am very sorry for this long long time with not even a single signal from my side. I've been busy all this time, travelling during summer and working in September.When I think of it, I must admit that I spent more time wearing training clothes than normal ones. Yep, and I got suntanned T__T  That milky white skin in a place of the training bra, adjacent to the rest of my body looks just creepy. Not my fault I am a parkour addict person!
Lately I also started to train pole dance - I am in love with it, head over heels
By the way, if you are interested in sports (parkour), you can watch a video I made with my beloved one, right here:http://www.youtube.com/watch?v=ybdP-sDy7d4 


Thankfully, classes at the university are about to start! Maybe it sounds awkward, but I am really impatient and I'm looking forward to it. As I planned, I will take photos of my daily outfits - all thanks to my dear friend Sa-chan. No more selfies~! :P

Now back to my outfit I want to show you today.
When I saw this sweater laying in peace on the shop shelf, I knew it will be mine, sooner or later.
And one day after I was already admiring and wearing this preciouss piece of cloth in my house :3
It's so warm and comfortable!


creepy face


I matched it with black jeans and heavy black boots, added some jewelry and voila! A casual set, perfect for the weather we have right now in Poland.





lavender tank top- no name, market sweater - New Yorker trousers - no name, market earrings - Lokaah leather bracelets with studs - no name/gift Venus ring - present from my beloved one, Lokaah small ring - gift from my mom claw ring - Lokaah necklace - gift from my mom



Wracam po dość długiej nieobecności, spowodowanej wieloma podróżami i ogólnym zabieganiem. Więcej tego roku (oraz wakacji) spędziłam w treningowym topie i dresie niż w zwykłych ubraniach, także nie było nawet czego fotografować. Nie było też czym, i nadal nie ma, co może w małej części może usprawiedliwić dzisiejsze zdjęcia komórkowej jakości.


A zestaw ze zdjęć prosty, wygodny i - co najważniejsze dla takiego chorowitka jak ja - ciepły.
Bluza upolowana została w New Yorkerze, całkowicie uległam jej urokowi i następnego dnia od pierwszego jej ujrzenia już znalazła się w mych szponach. 
Do tego zwykłe czarne jeansy, pasek z ćwiekami, garść pierścionków i gotowe.
Paznokcie pomalowałam moim nowym zakupem, lakierem do paznokci Golden Rose Holiday nr 60, dającym efekt cukrowej posypki.

Następny wpis prawdopodobnie będzie już w październiku, o moim zestawie ubraniowym na pierwsze zajęcia trzeciego semestru. ;)



 
"I tried carrying the weight of the world
But I only have two hands
Hope I get the chance to travel the world
But I don't have any plans
Wish that I could stay forever this young
Not afraid to close my eyes
Life's a game made for everyone
And love is the prize. "