Moja uczelnia oraz pogoda sprzymierzyły się przeciwko mnie - i tak to całą sobotę
spędziłam w domu, ucząc się do poniedziałkowego kolokwium. Jutro poza
treningiem parkour czeka mnie to samo - ot, wspaniała majówka...
Zdecydowałam
więc, że zrobię sobie przy okazji dzień SPA dla włosów i ciała.
Szukając oleju w łazience musiałam przejrzeć zawartość kilku półek,
wykładając wszystko na blat. Świetna okazja, by ten cały kosmetykowy
dobytek posegregować.
Oto wszystkie moje maski i odżywki do włosów. Pomijając Rainforest Balance z TBS, jestem zadowolona z każdej (szczególnie Alterra i maski Latte <3 ). Odżywka bananowa z TBS niestety mi się kończy, muszę koniecznie kupić kolejną butelkę. Awokado i Karite Garniera też już na wykończeniu, ale na szczęście ten produkt jest łatwo dostępny.
Tu pusta już tubka wspaniałego specyfiku od Yves Rocher - maska do twarzy i włosów z olejem arganowym. Koniecznie muszę zdobyć kolejną, bo (przynajmniej na moich włosach) czyniła cuda.
Te kosmetyki są mojej mamy, ale także mogę je używać (chyba zaraziłam mamę włosomaniactwem, bo do tej pory używała jedynie szamponu z silikonami). Maska kaszmirowa pachnie bardzo słodko, na szczęście po spłukaniu włosów zapach nie jest bardzo wyczuwalny - inaczej nie mogłabym jej stosować przez ból głowy spowodowany zapachem. Jednak użyta od czasu do czasu na max 10 minut pod czepek i ręcznik nie wyrządza mi szkód ;)
Olejowanie włosów jest moją podstawą pielęgnacji. Teraz, gdy znam wspaniałe działanie olejów, nie odstawię je za żadne skarby. Zaczęłam od zwykłego oleju słonecznikowego znalezionego w kuchni, następnie kupiłam sobie specjalnie do włosów olej rycynowy, niestety niedawno znów mi się skończył. Teraz używam mieszanek Alverde kupionych w Niemczech, oleju kokosowego (ciekawostka: gdy się go rozpuści, doda zwykłej wody i zaaplikuje na ciało z buteleczki z atomizerem, działa niesamowicie nawilżająco, jak balsam do ciała) oraz mieszanki olejowej Ziaja.
W ciągu dnia włosy zabezpieczam dwufazową odżywką w sprayu Isany oraz... tak, kremem do rąk Joanny.
Nie dość, że pięknie pachnie wanilią, to jeszcze jej skład jest bardzo dobry - między innymi wosk pszczeli już na drugim miejscu listy INCI. Krem ten sprawdza się u mnie lepiej niż typowy jedwab do zabezpieczania końcówek: ma lepszą konsystencję, nie ma dużego ryzyka przesadzenia z ilością (mi wystarcza odrobina wielkości grochu) i oczywiście używam go także do rąk :)
Szampony nie są specjalne, po prostu zwykłe drogeryjne. Elseve używam, gdy muszę szybko wyjść i nie mam czasu nałożyć odżywki, moje włosy lubią się z silikonami i na raz takie zabezpieczenie wystarcza. W innych wypadkach sięgam po pokrzywowy Herbal Care bądź Garniera z rozmarynem i liściem oliwnym. Muszę się niedługo zaopatrzyć w mleczko do kąpieli dla mam Babydream z Rossmana, bo świetnie oczyszcza mi włosy, a nie zawiera mocnych detergentów.
Muszę wspomnieć także o farbach, jakie używam. Jest to Goldwell Elumen, aktualnie kolor Tq@all (turkusowy, butelka po prawo na zdjęciu). Czasami by odświeżyć kolor mieszam z odżywką toner La Riche w kolorze Midnight Blue i nakładam na 2-3 godziny na włosy. Za każdym kolejnym farbowaniem kolor utrzymuje się dłużej i wypłukuje na coraz ładniejszy pastelowy odcień, coś podchodzącego pod pistacjowy. Na włosy długości do talii zużyłam pół butelki Elumenu.
Po lewo natomiast jest farba w kolorze fioletowym - Vv@all, a przed nią buteleczka gencjany. Kupiłam je na wszelki wypadek, w razie gdyby turkusowe włosy mi nie pasowały, ale na szczęście z nowym kolorem włosów się polubiłam, dlatego Vv@all poczeka na swoją kolej aż do momentu, gdy Tq@all mi się skończy i wypłucze na dobre. Szczerze mówiąc nie stanie się to prędzej niż po wakacjach tego roku, bo w turkusie bardzo dobrze się czuję i nie prędko mi do zmian.
Środkowa butelka ze srebrnym korkiem jest specjalną odżywką "Lock", zamykającą łuski włosa i pomagającą przedłużyć żywotność koloru. Jest bardzo dziwna w konsystencji (przypomina mi dość płynny przezroczysty silikon) i dziwnie pachnie, ale działa i nie niszczy włosów, a to najważniejsze :) stosuję ją zgodnie ze wskazówkami na butelce, zawsze po farbowaniu Elumenem bądź tonerem.
Poza tym używam także siemienia lnianego, soku z pokrzywy, soku z aloesu i kozieradki. Teraz, gdy mam rozjaśniane i farbowane włosy, zmniejszyłam ilość aplikowanych płukanek i wcierek z ziół, bo obawiam się nadmiernego przesuszenia. Za to zawarłam przymierze z siemię lnianym :) Stosuję je także wewnętrznie, bardzo mi smakuje.
Wiele jest kosmetyków, które bardzo chcę wypróbować, więc zapewne co jakiś czas publikować będę podobne posty :) Teraz na celowniku mam produkty Babuszki Agrafii.