wtorek, 25 marca 2014

This started simple, like it always does, with not much to lose.


Robię wszystko na ostatnią chwilę. I przez to właśnie nie mam na nic czasu. Prokastynacja przeplatana szaleństwem nadrabiania.

Ostatnio sprzątając zorientowałam się, że jeszcze nie napisałam nic o jednym z ważniejszych przedmiotów w moim pokoju. W brew pozorom to nie szafa, sofa czy nawet antresola. To rura.
 (jakość zdjęcia godna uronienia kilku łez)


 Aż do lata 2013 nie myślałam nawet o tym sporcie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam nawet o możliwości uczenia się pole dance w Łodzi. Dopiero w okolicach czerwca minionego roku dobra znajoma poinformowała mnie o tym, że uczy w nowo otwartej szkole tańca na rurze zwanej Awokadoo. Zainteresowałam się trochę, a że chętnie eksperymentuję - w lipcu dałam się skusić na wypad do parku na plac zabaw dla dzieci, gdzie była zainstalowana strażacka rura do zjeżdżania. Iwona dała mi od razu średniozaawansowane figury, wiedząc jaką mam już siłę (wyrobioną dzięki parkour). Nie było łatwo, ale po kilku próbach opanowałam figury typu scorpio, gemini, fallen lady, crucifix i titanic. Z gemini miałam największy problem, i zgięcie pod kolanem nieźle się poobijało ;P

Pierwsze nieudolne gemini - utrzymanie tego do zdjęcia było nie lada wyzwaniem...


Na placu zabaw byłam z Iwoną tylko dwa razy, i za bardzo nie ciągnęłam tego dalej - w zamian za to jeździłam na zloty parkour do różnych miast.

Ponownie styczność z rurką miałam w końcu sierpnia, gdy były drzwi otwarte szkoły Awokadoo. Wtedy pierwszy raz ćwiczyłam na prawdziwych rurkach do pole dance, które urzekły mnie swoją przyczepnością. Nie robiłam nic nowego, ale udało mi się udoskonalić techniki wyuczone w parku. Gemini było o wiele lepsze, choć nigdzie nie ćwiczyłam. Taki mały osobisty sukces ;)

Świeżo opanowany bridge. Biorąc pod uwagę moją skrajną nieelastyczność, tu wygięłam się zadowalająco mocno.







Wrzesień był miesiącem treningów w szkole. Wykupiłam karnet, dzięki czemu zaoszczędziłam trochę pieniędzy i zobowiązałam się do regularnych ćwiczeń. Wreszcie nauczyłam się podstaw pole dance, między innymi spinów i climbów. Trochę nie po kolei, ale nie przejmowałam się tym.

Wkrótce potem niestety zlikwidowano moją pierwszą (i dotychczas najlepszą, w jakiej byłam - tak wysokich rurek nie ma nigdzie:( )szkołę pole dance, a ja porzuciłam treningi na rzecz parkour i uczelni. Taniec jednak tak bardzo zakorzenił się we mnie, i już w listopadzie za pomocą przyjaciela organizowałam własną rurkę do domu. Nie obyło się bez komplikacji, ale już pod koniec listopada miałam własną, 3metrową rurkę, na stałe przymocowaną na środku pokoju.
W pierwszym tygodniu czasami na nią wpadałam po ciemku, ale teraz przyzwyczaiłam się do jej obecności i nie wyobrażam sobie jej braku.


Nawet teraz zdarza mi się pójść na trening do różnych szkół tańca, a jest w Łodzi w czym wybierać. Jak na razie odwiedziłam Black Lips (mieszczące się w UDZ) oraz Xtreme Pole Dance Studio, oba warte polecenia - choć ja preferuję Black Lips ze względu na wspaniałą Iwonę o niesamowitych zdolnościach i umiejętności łatwego przekazywania wiedzy. Muszę jeszcze sprawdzić kiedyś Lejdis, bo w przeciwieństwie do dwóch poprzednich szkół z rurkami firmy X-pole, tam mają rurki na wymiar, proszkowane.



Choć trenuję od niecałego roku, już zauważam pierwsze zmiany w moim życiu. Stałam się elastyczniejsza, poruszam z większą gracją niż kiedykolwiek wcześniej, od obciągania stóp już nie łapie mnie skurcz :P Polubiłam też swoje ciało, i z tego cieszę się najbardziej.



Na koniec postu wspomnę tylko, że wstępnie umówiłam się już z fryzjerką :)  Szykuje się duża zmiana wyglądu.

środa, 19 marca 2014

Wrapped in piano strings.

Dzień zaczęłam wspaniale, znajdując dziesięciozłotowy banknot w kieszeni spodni, i prawdopodobnie tym sposobem wykorzystałam dostępny limit szczęścia na dziś.
Być może zezłościłam bogów, nie odkładając kubka do zmywarki. Kto wie. Niestety matka Natura też obrażona i od brzasku nieustannie pada.

Zaczęło się od kłótni z rodzicielką w łazience. O kurczaka, niestety nie jest mi dane wiedzieć o co chodzi. Następnie bluzka naszykowana na dziś zsunęła się z wieszaka, wpadając prosto do kociej kuwety (która swoją drogą zazwyczaj stoi w całkiem innym miejscu o.Ó). Zamiast więc jeść spokojnie śniadanie, popijałam na szybko herbatę susząc suszarką przepraną bluzkę. Czarę goryczy przelała wiadomość od kolegi, który miał wydrukować i przynieść moje prace na sakubun - dziś go nie będzie. I tak, w połowie ubrana, zmęczona po nieprzespanej nocy zdecydowałam, że świat się nie zawali od mojej dzisiejszej nieobecności.

Jestem nikczemnikiem i podkradłam bratu lustrzankę. Bo nie ma nic lepszego od sweet foci dobrej jakości.

Bluzka nadal mokra, więc musiałam znaleźć coś innego. I zdecydowałam się pójść w warstwy (łącznie 3 swetry: cienki czarny golf, na to długi luźny i podchodzący pod sukienkę sweter z lejącym się dekoltem, a na wierzch cienka delikatna asymetryczna narzutka), troszkę urban gothic.



  long sweater - gift black turtleneck jersey - Carry outer sweater - mom's wardrobe shoes - market bag - Restyle.pl  hamsa necklace - gift from Israel stone necklace - gift bracelets - India shop ripped tights - handmade hat - vintage ♥  leg warmers - market


 Z makijażem trochę zaszalałam. Zawsze bałam się czerwonych szminek, a tu niespodzianka - nie jest tragicznie! Przez tumblra zdecydowałam się na zrobienie eyelinerem trzech kropek na czole, i muszę powiedzieć że takie coś bardzo mi się podoba.

Muszę tylko zrobić coś z brwiami. Są takie bezkształtne, bezkonturowe, gdyby nie kredka do brwi to wyglądałabym komicznie.

 Powoli wprawiam się w szybkim makijażu oka. Eyeliner w pędzelku zaczął być posłuszny mym rozkazom. Od jakiegoś czasu bardzo polubiłam powiększające oko kreski i "puppy eyes".



 Psst: pod spodem mam krótkie spodenki. Miały być widoczne, ale po zmianie górnej części sukienko-sweter wszystko ukrył. I też jest dobrze, a mi w tyłek cieplej ^^



Heheszki.




EN:

Dear sleep, where did you run off to? Couldn't close my eyes for any single minute last night. Arrgh.
Morning was a total disaster, including my new precious blouse I planned to wear today falling to the cat tray. Why. Whyy.

Luckily I managed to create even better outfit, urban gothic - inspired. Main rule: layers!
I also experimented with make up. Red lipstick is not that bad afterall... I always used to think I'll look ridiculously, so in fact I had no guts to try. My bad.
Oh, now I see that those tiny dots between my eyebrows aren't as straight as I thought. Maybe I should paint them bigger next time. Or choose a different shape? Let me know what you think.




poniedziałek, 17 marca 2014

Where'd You Go?


W kategorii regularność pisania powinnam dostać nagrodę pocieszenia za ostatnie miejsce.

Dużo się u mnie dzieje, Powoli nawet wypełniam wnętrzności mojej szafy czymś sensownym, lecz nie mam czym robić dobrych zdjęć w plenerze. A nie chcąc wrzucać zdjęć poczynionych komórką, kończy się na tym, iż nie piszę nic. I tak moje postanowienie sobie pięknie wygasło w ciemnym kącie zapomnienia.

Postanowiłam więc na razie radzić sobie z samą komórką, bardziej skupiając się na treści wpisów.

Niedługo powinnam zrobić wielkie porządki biżuteryjne. Postaram się pożyczyć aparat brata i udokumentować posiadane ozdoby. Sama jestem ciekawa, ile zostawię, a ile zdecyduję się sprzedać.

Zestaw z dziś:



skirt - second hand stud bracelet - gift star bracelet - handmade sweater - mom's wardrobe shoes - Deichmann bag - Restyle.pl  necklace - made by me earring with chain - Lookah
 

 Eksperymentuję ostatnio z kolorami włosów i fryzurami. Królują głownie warkocze (duży wpływ książki "Igrzyska Śmierci", którą się zaczytuję w wolnych chwilach). Ostatnio udało mi się także zrobić warkocz inspirowany Elsą z "Frozen". 

Choć pogoda od kilku dni jest wyjątkowo przygnębiająca, zebrałam się w sobie i gruntownie posprzątałam pokój, wliczając małe przemeblowanie. Od razu jest inaczej, w pewnym sensie świeżo. Ale ja lubię częste zmiany w otoczeniu. Jedynie mój kot nie może się przez chwilę zorientować gdzie co się znajduje ;)


Potrzebuję więcej waniliowych świeczek. Albo olejek eteryczny o takim zapachu. Koniecznie.